Czy można stworzyć spokojną i funkcjonującą społeczność magiczną w polskim ezonecie?
Pytanie to prześladuje mnie od jakiegoś czasu. Chcąc nie chcąc, Aetherius istnieje już od wielu lat, ja sam zaś spędziłem sporo czasu na forach dyskusyjnych, grupach facebookowych i ostatnio – discordach.
Cały nasz ezonet przepełniony jest sztucznymi, egocentrycznymi ludźmi. Przez ostatnie trzy lata Ci sami ludzie nie zmienili się ani trochę, nie zrobili ani jednego kroku do samopoznania, do rozwoju swojej magicznej tożsamości. Zamiast tego, budowali “fortece kompetencji”. Sztuczne bramy prawilności. Stada kanapowych intelektualistów postawiło siebie na straży legitności. Obwarowali się w swoich różańcowych grupkach i strzegą dostępu do magii niczym niezachwiane filary…
Wielką szkodą jest to, że filary te mają gliniane, niestabilne fundamenty. Wystarczy bliżej się przyjrzeć ich życiu, by zauważyć, że nie osiągają swoją magią niczego wartościowego, a ich słowa są warte mniej niż pył. Zakłamani obłudnicy siedzą na swoich tronach i mówią innym, co mają praktykować, jak mają praktykować i czy się nadają, czy nie. Sami nie poświęcając wystarczająco wiele czasu na własny rozwój, medytacje, ofiary czy rytuały – no bo kiedy, jeśli cały czas siedzą na discordzie i produkują kolejne dramy i konflikty w ezonecie? Jak możemy za mistrzów uznać kogoś, kto nie potrafi osiągnąć najprostszych celów społecznych? Bezrobotni, toksyczni, moralnie zepsuci – oto czym jawi się współczesny ezonet.
Z jednej strony mamy to, z drugiej strony ezoteryków wierzących w nieskończone energie i uzdrawiającą moc gruzu lub nastoletnich satanistów kierujących się młodzieńczym buntem… w takim ułożeniu, ludzie mojego pokroju pozostają między młotem, a kowadłem.
Czy można więc stworzyć magiczną społeczność wolną od fałszu, konfliktów, moralnego zepsucia, pompowania ego i kółek różańcowych? W jaki sposób wykuć funkcjonującą społeczność?
Sam próbowałem to zrobić i zawiodłem. Konflikty, obłuda i brak zaufania dominowały całe zgromadzenie discordowe, które tworzyłem. Nawet, gdy wyciągałem dłoń do tych, z którymi się nie zgadzałem, ostatecznie wszystko zamieniało się w nicość. Niestety, ale społeczność ezoteryczna o wiele bardziej skupia się na wewnętrznych romansach, dyskusjach o rozmiarach penisa, obgadywaniu siebie za plecami i knuciu. Ba! Nawet tworzeniu pełnych intryg służących hate’owi skierowanemu w “niewygodne” dla kogoś jednostki. Obserwowałem przekłamane dywinacje służące rzucaniu oskarżeń, oszukiwanie lub naciąganie prawdy dla własnych korzyści.
I najzabawniejsze jest to, że wszystkie te żmijowate posunięcia miały miejsce w Internecie, wśród ludzi, którzy prawie w ogóle siebie nie znali, dla których takie rzeczy nie powinny mieć znaczenia.
Odciąłem się częściowo od tego środowiska i sam zastanawiam się, jak powinna wyglądać społeczność magiczna. Co można zrobić, by funkcjonowała? Pytanie to prześladuje mnie niczym mroczny cień porażki, jaką poniosłem. Jednak moja wizja się rozjaśnia, wydaje mi się, że coraz lepiej rozumiem, czego zabrakło i czego było za wiele.
Jak więc wygląda przepis na NIEUDANE zgromadzenie magiczne?
- Brak partnerstwa
- Brak zaufania
- Mówienie o osobach trzecich za ich plecami
- Przeinaczanie prawdy
- Skupianie się na prywacie, a nie magii
- Brak wspólnego curriculum zadań, ćwiczeń i rytuałów
- Dopuszczanie do zgromadzenia osób egoistycznych
- Nie testowanie członków zgromadzenia
- Dopuszczanie do niedomówień i niedopowiedzeń
- Nieumiejętne rozwiązywanie konfliktów
Czy kierując się przeciwnymi zaleceniami do podanych wyżej uda się stworzyć działającą społeczność? Nie wiem. Może sami podzielicie się ze mną swoimi przemyśleniami na ten temat?
Drodzy czytelnicy, jak myślicie, w jaki sposób można stworzyć funkcjonującą, nastawioną na rozwój magiczny i poznawanie magicznej wiedzy środowisko przyjaznych sobie ludzi? Napiszcie do mnie, z chęcią zapoznam się z Waszą opinią.